16 cze 2014
„Mogę wszystko”
Wczorajszy dzień był niesamowity. Wystarczy powiedzieć, że dziś jadąc do pracy rowerem podśpiewywałam „Ooooo! Mogę wszystko! Wszystko możliwe jest gdy tyyyyyyyy…”
Najpierw piknik Stowarzyszenia Potrafię Więcej. Spotkaliśmy wiele, wiele rodzin takich jak nasza. Duuużo uśmiechów, od razu przechodziliśmy na ty i nie było tego typowego dla naszej części Europy „chłodu” i small-talk’u. A co do atrakcji, to wystarczy, że powiem, że zarówno Polunia, jak i Jeremi zjechali na linie z dużego drzewa. A to dzięki Fundacji Integracji Osób Niepełnosprawnych i z Autyzmem (uroczo w skrócie FIONA). Były też kiełbaski z ogniska, zabawy dla dzieci, przejażdżki bryczką… i poczucie, że jesteśmy wśród swoich.
Pięknie dziękuję ludziom, którzy przyczynili się do tego, że ten dzień wyglądał właśnie tak.
Po drzemce i obiedzie (a niektórzy kupie 😉 ) poszliśmy na koncert Szkoły Muzyki Rozrywkowej Republika Rytmu. Po raz kolejny „grali dla Jeremiego”. Oprócz aspektu finansowego (który oczywiście bardzo doceniamy), ważna dla mnie jest obecność Jeremiego w takich miejscach. Moim marzeniem jest, by temat niepełnosprawności przestał być tematem. Tak jak rudy kolor włosów nie zwraca już niczyjej uwagi. Albo zez.
Koncert był w stylu lat 90, więc wróciłam do licealnych wspomnień, naśpiewałam się tak, że dziś miałam rano chrypę. Stąd też pochodzi cytat, od którego zaczęłam. Tę piosenkę zaśpiewała mała Maja i to jak zaśpiewała! a Jeremi cały czas się uśmiechał i cały podskakiwał, gdy klaskałam jego rączkami brawo. Poziom wykonawców był naprawdę godny, a wykonanie niektórych przebojów przebiło oryginały! Wspomnę choćby „Babę zesłał Bóg” Basi Wojcieszek 😀
A dziś kolejny dzień świstaka, czyli pobudka, ubieranie, leki, domofon, buziak, kawa, rower, szkoła, rower, obiad, karmienie, basen (Jeremi chodzi na Watsu), powrót, obiad dla wszystkich… itd. Jutro znów dzień świstaka, brakuje tylko Billa Murraya 😉