30 kw. 2013

Codzienność

Posted by Justyna

Obiecałam sobie, że będę zapisywała nawet najmniejsze postępy Jeremiego. Po co? By w chwilach zwątpienia to przeczytać. No i dla całej rzeszy fanów naszego Pana Maluśkiewicza 😀

Dziś, podobnie jak podczas ostatnich 557 dni, nie zauważyłam przełomu. Jeremi nie usiadł, nie zaczął pełzać, ani chodzić po wodzie 😉 Nie znaczy to jednak, że jego postępy należałoby oglądać pod mikroskopem! Dziś podczas godzinnej sesji Bobathów całkiem ładnie trzymał głowę i to pomimo tego, iż go „ciocia” Sylwia podwieszała, a potem wykręcała mu ręce do tyłu. Pudzian by tego nie wytrzymał (głównie dlatego, że ma poskracane mięśnie 😉

Siedział również w pionizatorze, co ostatnio jest jego ulubionym zajęciem. Nie dziwię się, siedzi na wysokości 1,20 metra, a nie leży na podłodze, tapczanie lub w łóżeczku. Pozwala mu to na przykład siedzieć z nami przy stole.

Zrobił też próbę pełzania. Wredna matka położyła przed nim smoczek, a on biedny próbował do niego dojść. Niestety nóżki swoje, rączki swoje. Cieszy mnie jednak to, że nóżki całkiem nieźle sobie radziły 😀 nagrałam komórką.

jeszcze „tylko” trzeba obudzić ręce do pracy, potem „tylko” ich sterowanie i już 😉

Próbował, wraz z siostrą, obudzić mamę przed 9 rano. Ona krzyczała „Mama!! wstawaj!”, a on równie głośno mówił coś. Stanowili całkiem zgrany chór. Mama wstała. I napiła się kawy.

Bez marudzenia zniósł dzielnie przymierzanie do wózków rehabilitacyjnych. (Nie mogę powstrzymać się przed komentarzem: ten sam wózek w Polsce nazywany jest inwalidzkim, w Niemczech rehabilitacyjnym. Wybieram więc „opcję rokującą” – my cię tu maleńki wyrehabilitujemy na cacy!)

niestety ten wózek za mały, ten za duży i musimy poczekać, aż skończy się długi weekend, by zakupić wóz, na który zrzuciło się tylu ludzi 😀

 

Leave a Reply

Message: